Pod koniec kwietnia, a była to druga połowa tego miesiąca, dokładnie 21 dzień, który akurat wypadł w sobotę, pojechałem na jeszcze jedną wycieczkę w Góry Suche. Postanowiłem, że dziś wreszcie dotrę do obiektu, który do tej pory omijałem - przypadkiem lub intencjonalnie.
Schronisko Andrzejówka w otoczeniu drzew, drewnianych konstrukcji, rozmaitych przedmiotów gospodarczych oraz kolorowych kubłów na śmieci w wiosennym słońcu, widziane nieco od zaplecza.
Zbliżenie na budynek ze szczegółami.
Nastrojowa tablica informacyjna.
Widok na górę Suchawę (928 m n.p.m.).
Na wstępie, bez szczególnego planu, wybrałem do zdobycia szczyt pierwszy z brzegu - Waligórę. Jest to najwyższa góra w paśmie Gór Suchych (936 m n.p.m.). Dotarłem tam w bardzo szybkim tempie, nie bez wysiłku, dość ekstremalnym szlakiem żółtym. Wiedzie on stromym zboczem, po bardzo kamienistym, miejscami osypującym się, nierównym i pełnym korzeni podłożu. Dotarcie na szczyt od podnóża zajęło mi poniżej 15 minut.
Na szczycie świerki oraz liczne buki, niektóre o krzywych, zdeformowanych pniach i konarach.
Ścieżka prowadząca w dół, z drugiej strony szczytu.
Po krótkim odpoczynku poszedłem dalej. Postanowiłem, że dzisiaj pokręcę się po okolicznych szczytach i nie będę się oszczędzać. Pokonawszy wąską ścieżkę dotarłem do szerokiej drogi. Postanowiłem zaliczyć kolejną górę w okolicy - Suchawę (928 m n.p.m.). Jest ona znana jest z tego, że oferuje piękne widoki zarówno na góry po polskiej jak i czeskiej stronie. Przez Suchawę wiedzie szlak niebieski i można idąc nim dotrzeć na kolejny szczyt - Kostrzynę, dalej na Włostową aż wreszcie osiągnąć miejscowość Sokołowsko. Szlak ten oczywiście tam się nie kończy i śmiałkowie mogą wędrować dalej.
Ze szczytu, ścieżką dość stromą dotarłem do bocznej, mało uczęszczanej dróżki, idącej stokiem, poziomo, po swego rodzaju półce. Jest to miejsce doskonałe na odpoczynek. Stok jest tam dobrze nasłoneczniony, widoki sprzyjające dobremu trawieniu, więc można w miłych okolicznościach wypić kawkę, albo herbatkę, zjeść coś i zastanowić nad sensem chodzenia po górach i pagórkach. Wprawny obserwator dostrzeże - poza bezmiarem lasów świerkowych i bukowych - kilka szczegółów. Żeby je wszystkie odnaleźć trzeba pofatygować się i przejść parę kroków wspomnianą dróżką w kierunku wschodnim. Na poniższych zdjęciach wspomniane obiekty.
Przyjrzyjmy się bliżej.
Te zabudowania to Sokołowsko. Gdy się dobrze przyjrzeć widać ruiny dawnego sanatorium Grunwald. Na powyższym zdjęciu niewidoczne. Widok jest przykry i żal mi było fotografować.
Wprawny obserwator zauważy fragment wyrobiska kamieniołomu melafiru między Krzywuchą, Bukowcem a Graniczną. O aktywności gospodarczej tego przedsięwzięcia świadczą odgłosy przewalającego się tłucznia oraz (chyba) sygnały wydawane przez pojazdy transportowe.
Idąc dalej znajdziemy się w miejscu z którego widać dobrze nam znany budynek.
Przełęcz Trzech Dolin oraz Hala Pod Klinem. Dla osób wyposażonych w sprzęt przybliżający, istnieje możność sprawdzenia czy zaparkowany samochód stoi na swoim miejscu.
Andrzejówka oraz widoczny za schroniskiem niszczejący budynek drugiego, dawnego schroniska.
Wyciąg na Hali Pod Klinem.
Droga którą można dojść na Rogowiec, Turzynę, Jeleniec i inne wzniesienia.
Wreszcie najważniejszy cel mojej wycieczki.
Ten kształt przypominający skałę, to ruiny zamku Radosno z połowy XIII wieku. Niestety dotarcie tam z owej półki na zboczu Suchawy jest raczej trudne i trzeba obejść kawałek terenu. Ruiny widziałem już wiele razy z daleka, ale nigdy żadna droga nie poprowadziła mnie do nich bezpośrednio. Dziś postanowiłem osiągnąć wybrany cel, więc powoli opuściłem gościnny stok Suchawy i udałem się w wybranym na wyczucie kierunku.
Obszedłem Kostrzynę i po pewnym czasie dotarłem na szczyt Włostowej.
Liczne młode naparstnice porastające kamieniste skarpy.
Ciekawe przykłady erozji skał i próbującej opanować to siedlisko roślinności.
Po dłuższym kluczeniu po okolicy wszedłem w łagodny rejon lasu bukowego znajdującego się u podnóża okolicznych wzniesień, w obniżeniu, przez które przepływa strumień Sokołowiec i jego odnogi. Zrobiło się pochmurno. Nigdy w tych stronach nie byłem, więc wciąż nowe widoki budziły moje zaskoczenie. Napotkałem na kilka ciekawych okazów botanicznych.
Szczawik zajęczy.
Lepiężnik biały.
Zielona mgiełka już widoczna.
Typowe siedlisko lepiężnika białego - wilgotne brzegi strumienia.
Tu lepiężnik biały dzieli swoje stanowisko z pokrzywą. Bystry obserwator dostrzeże również inne gatunki, na przykład podagrycznik.
Tutaj napotkałem dobrze znaną i opisywaną w poprzednim poście kokorycz pustą.
Kolejny etap to wąska ścieżka z kilkoma bardzo stromymi podejściami. Przejście odcinka od szerokiej drogi widzianej na poprzednich zdjęciach do ruin zajmuje około 10 minut. Nie będę opisywał historii tego obiektu, gdyż istnieją na ten temat fachowe opracowania. Do dzisiejszych czasów zachowało się niewiele, mianowicie ruiny cylindrycznej wieży do wnętrza której można zajrzeć. Zbudowana jest ona z lokalnie występującego melafiru. Warto zwiedzić otoczenie obiektu, należy przy tym uważać na nierówności terenu, zapadliska, fragmenty piwnic i stromizny.
Kruszący się mur w szczegółach. Zwracają uwagę ostre kawałki melafiru oraz spoiwo w kolorze tegoż kamienia.
Przejście od ruin do schroniska zajmuje zaledwie 20 minut. Po udanym dniu zrobiłem sobie jeszcze odpoczynek z widokiem na schronisko oraz przez chwilę na miejski autobus który obok niego manewrował. Łyk herbaty z takim widokiem - coś pięknego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz